Dawno, dawno temu, pewien człowiek postanowił założyć restaurację. Pomyślał sobie: „mam sześć córek i sześciu synów, wszyscy oni mogą pracować w mojej restauracji. Nie będę musiał zatrudniać żadnych kucharzy ani kelnerów.” Wtedy przyszedł ZUS i powiedział: „Głupcze, dziś jeszcze naliczę ci 15 tysięcy złotych składek!”
Niestety, to nie bajka. Wszystko przez pojęcie osoby współpracującej, które przewiduje ustawa o systemie ubezpieczeń społecznych. Osobą taką jest każdy, kto pomaga przedsiębiorcy przy prowadzeniu jego działalności, a jest jednym z jego krewnych:
- małżonkiem
- dzieckiem: własnym, przysposobionym, a nawet dzieckiem małżonka
- rodzicem
- macochą, ojczymem lub osobą przysposabiającą
Z czym się to wiąże?
Z koniecznością opłacania składek ZUS! Co gorsza, składek w pełnej wysokości, nawet jeśli przedsiębiorca jest jeszcze w okresie przejściowym. Czyli za siebie płaci 675 zł, a za osobę współpracującą prawie dwa razy więcej. Nie pomoże też zatrudnienie na niepełny etat – za osobę współpracującą ZUS opłaca się w pełnej wysokości, nie ważne czy w ogóle dostaje jakiekolwiek wynagrodzenie.
Jak tego uniknąć?
Rozwiązaniem może być umowa zlecenie, bo w takim wypadku wysokość ZUS-u zależy od wysokości wynagrodzenia. Trzeba jednak pamiętać, że taka osoba musi faktycznie otrzymywać jakieś wynagrodzenie, a każde wynagrodzenie oznacza podatek dochodowy. Wynagrodzenia w takim przypadku nie można ustalić na dowolnie niskim poziomie – obowiązuje minimalna stawka godzinowa.
Zasady ubezpieczenia osoby współpracującej nie działają też w przypadku spółek – nawet najprostszej spółki cywilnej. Jeżeli jednak prowadzisz restaurację sam, jedynym rozwiązaniem dla Ciebie będzie spółka z ograniczoną odpowiedzialnością.
***
Poczytaj też na co uważać pozyskując środki na działalność gastronomiczną >>
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }