W poprzednim wpisie (możesz go przeczytać tutaj) napisałem, że czas kryzysu może być dobrym momentem na inwestycję w gastronomię. Dzisiaj chciałbym spojrzeć na sprawę z drugiej strony.
W Internecie znaleźć można doniesienia o podejrzanych typach jeżdżących z walizkami gotówki i oferujących zakup restauracji. Oczywiście, proponują oni śmieszne ceny – 20, 30% wartości.
Jeżeli Twoja sytuacja finansowa robi się coraz gorsza i myślisz nad pozbyciem się swojej restauracji, zrób to z głową!
Zamiast nabywcy, poszukaj inwestora
Zastanów się, czy na pewno musisz całkowicie wyzbywać się swojej restauracji. Może wystarczy, że wprowadzisz do niej inwestora. Oczywiście, podzielenie się z swoim dziełem z kimś obcym to bolesna decyzja, ale w ten sposób możesz zachować dla siebie chociaż część własności restauracji. I wpływ na jej funkcjonowanie – tak duży, jak zdołasz sobie wynegocjować z inwestorem.
Najprostszym sposobem jest sprzedaż udziałów w spółce prowadzącej restaurację. W zdecydowanej większości przypadków, będzie to też wiązać się z założeniem takiej spółki. Ty masz restaurację, ktoś ma pieniądze. Razem macie dokładnie tyle, by nie tylko przetrwać trudny okres, ale też by osiągnąć sukces w przyszłości.
Umowa spółki jest w takiej sytuacji kluczową kwestią, która w znacznej mierze przesądzi o powodzeniu lub porażce.
Co musi się znaleźć w takiej umowie?
Przede wszystkim kwestia podziału udziałów. Pamiętaj, kto ma 51%, ten ma władzę. Jeżeli więc sprzedasz większość swoich udziałów korzystając ze standardowej umowy spółki, praktycznie tracisz jakikolwiek wpływ na cokolwiek. Posiadając poniżej 10% praktycznie nie masz już żadnego wpływu na spółkę. Dlatego niezwykle ważne jest, żeby umowa została tak dopasowana, by przyznać Ci wystarczające prawa do zachowania głosu w sprawie funkcjonowania restauracji.
Uświadom swojego inwestora, że nie można dokonać podziału udziałów według prostej proporcji pieniężnej wartości wkładów. Prowadząc restaurację nauczyłeś się już przecież, jak ogromną wartość mają kwestie niematerialne.
Twoje know-how ma ogromną wartość!
Jeżeli Twoja restauracja jeszcze istnieje, to znaczy, że potrafiłeś przez rok utrzymać się w ekstremalnych warunkach. A to oznacza, że po prostu wiesz jak to się robi, masz duże umiejętności i doświadczenie, co przekłada się na realną wartość. Ta wartość musi zostać uwzględniona przy podziale udziałów.
Ochrona mniejszościowego wspólnika
Wyobraźmy sobie dwóch restauratorów – Janek i Zbyszek. Sytuacja zmusiła obu do podjęcia decyzji o szukaniu inwestora. Obaj założyli spółki obejmując po 30% udziałów a ich inwestorzy objęli po 70%. Janek założył spółkę z o.o. przez Internet, korzystając z gotowego wzorca umowy. Zbyszek użył stworzonej specjalnie dla niego umowy spółki.
Po jakimś czasie okazało się, że obaj mają inne wizje prowadzenia restauracji niż inwestorzy. Inwestor Janka odwołał go z zarządu, zabrał do swojego biura wszystkie dokumenty spółki i pomimo że spółka w końcu wypracowała zysk, odmówił wypłaty dywidendy. W dodatku stworzył radę nadzorczą, w której zasiadła żona, nastoletni syn i dwóch siostrzeńców prezesa zarządu spółki Inwestora, każdy z wypłatą po 12.000 zł miesięcznie. Jan zaskarżył kilka uchwał, ale pozwy zostały odrzucone z powodu błędów formalnych.
Tymczasem w umowie Zbyszka przewidziano, że może on powoływać jednego członka zarządu i połowę składu ewentualnej rady nadzorczej. Opisano też dokładne zasady wypłacania wspólnikom dywidendy. Zbyszek jest w stanie z powodzeniem przeforsować swoje pomysły na prowadzenie restauracji.
Nie bądź Jankiem, bądź Zbyszkiem!